Piątek, 27 grudnia | Imieniny: Jana, Żanety, Fabioli
01.07.2014 | Czytano: 176

Chwałka musi odejść!

To hasło, które kiedyś zdominowało polityczną scenę, teraz wróciło do sportu, a dokładniej do hokeja. To sztandarowe wyzwanie hokejowych działaczy, którzy wczoraj zebrali się w Warszawie na zjeździe sprawozdawczym PZHL.

Na tym zjeździe odwołać go nie można było, ale przegłosowali uchwałę (48 głosów „za” przy 6 wstrzymujących) o zwołaniu zjazdu wyborczego na 9 sierpnia. Tylko prawnicy mają zastrzeżenia, że może nie mieć mocy prawnej, bo takiej procedury nie przewiduje statut. Delegaci jednak dali do zrozumienia „panującemu”, że jego czas dobiegł końca i jeśli ma honor, to we wskazanym terminie zwoła walne wyborcze.

Dyscyplina upada, a środowisko skłócone. Środowisko, które wcale nie jest potężne. Kilka zaledwie klubów wiążących koniec z końcem, a zjazd przypominał jarmarczne targi. Bulwersujące jest, że zarząd na zjeździe reprezentował tylko prezes Dawid Chwałka, który zastąpił zdymisjonowanego Piotra Hałasika i Marcin Hadowski z Dębicy. Pozostali usprawiedliwili się zajęciami zawodowymi. To są tłumaczenia w stylu uczniowskim „paluszek i główka”, a nie ludzi, którzy uważają się za poważnych. O zjeździe wiadomo było od dość dawna i można było sobie tak wygospodarować czas, by w tym ważnym momencie być na sali obrad i wspierać, przynajmniej duchowo, swojego prezesa. Tymczasem ten pozostał sam na placu boju i musiał odpierać zarzuty nieprzyjaznego mu środowiska. Taka postawa zarządu może świadczyć tylko o niepoważnym traktowaniu dyscypliny i swoich obowiązków wobec hokeja. To obrazuje jaki rozkład organizacyjny panuje w centrali. Trudno się więc dziwić, że na sali obowiązywało hasło „Chwałka musi odejść”, czyli cały skompromitowany zarząd. „Pluto” na niego, a on myślał, że deszcz pada. Delegaci w każdym wystąpieniu dali mu do zrozumienia, że z nim nie jest im po drodze. On uparcie stał przy swoim, a przecież w każdym glosowaniu dostawał mocno po głowie.

Taka postawa nie dziwi, bo dług centrali sięga 4 milionów złotych. Gdyby wszedł komornik do PZHL, to on wiele straci. Straci też Hałasik, któremu centrala musi mu oddać pieniądze pożyczone na dream team i wynagrodzenia dla Igora Zacharkina i Wiaczesława Bykowa. A dotacje z Ministerstwa co roku są coraz mniejsze.

Stefan Leśniowski
Źródło SportowePodhale

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Partnerzy malopolskaonline.pl