W rzekach przybywa wody i stany alarmowe zostały przekroczone, ale nie dochodzi do takich krytycznych sytuacji jak na Sądecczyźnie. Tuż przed weekendem stan wody w Wiśle na wodowskazie w Bielanach wynosi 427 cm i jest wyższy od stanu ostrzegawczego o 57 cm.
- Co bardziej zapobiegliwi mieszkańcy podkrakowskich miejscowości są w pełni gotowości. Ze sklepowych półek znikają kalosze, peleryny, worki na piasek - potwierdza Krzysztof Madej właściciel sklepu ze środkami ogrodniczymi. Niektórzy klienci pytają nawet o środki odgrzybiając. Większe dawki tego typu środków radzę nabywać w hurtowniach budowlanych - mówi Madej.
Gołym okiem widać, że wody jest więcej w niepozornych, niewielkie strumyczki i rzeczkach w okolicach Ojcowa i Skały. Są zamulone, a nurt jest w nich bardzo szybki.
- Wbrew pozorom rolnicy nie muszą obawiać się strat - mówi Henryk Dankowiakowski, dyrektor Małopolskiej Izby Rolniczej. W prawdzie deszcze są bardzo intensywne i pojawiły się w bardzo krótkim czasie, a sucha ziemia jeszcze z zimy nie zdąży ich wchłonąć. Jednak dopiero co posiane warzywa i posadzone rośliny nie powinny gnić - mówi ekspert.
Woda spływa z ziemi, a nie zostaje wchłonięta. Deszcz, który spadł w tej części Małopolski wciągu trzech dni wyrównał straty po suchej zimie. Nie będą nam grozić wysokie ceny owoców i warzyw.
Według aktualnej prognozy najwyższy poziom wody w Wiśle może zostać osiągnięty w niedzielę. Wtedy zbliży się do stanu alarmowego, wynoszącego 520 cm.
am/ zdj. Anna Mączka
Reklama