Oto treść zaproszenie przesłanego nam przez organizatorów niedzielnego spotkania:
Droga rodzino kopieńcowa!
Tak można nazwać naszą grupę - która od dziesięciu lat spotyka się początkiem września na naszej Hali. Część z nas przychodzi czując obowiązek względem Kopieńca i pasterskiej przeszłości naszych rodzin oraz Ci co przychodzą na nasze zaproszenie. Cieszymy się również z obecności turystów na naszych spotkaniach, których z roku na rok jest coraz więcej.
Każdy jubileusz który świętujemy niesie w sobie wiele treści. Z jednej strony oceniamy to co minęło, ciesząc się z przeżycia dobrych chwil i sukcesów – z drugiej strony, liczymy lata, których nam przybyło oraz wspominamy ludzi, którzy nas opuścili w tym czasie na zawsze. Tak samo jest z naszym małym jubileuszem – „Dziesiątym spotkaniem na Kopieńcu dawnych pasterzy i ich rodzin”.
Pożegnaliśmy wielu, którzy byli z nami na pierwszym spotkaniu – wspomnę chociażby Józefa Galicę Gruloka ostatniego bacę na tej polanie.
Z tęsknotą za życiem na tej hali spotkałem się już w dzieciństwie – kiedy słuchając opowieści dziadków i rodziców - nie rozumiałem dlaczego tak żałują i tęsknią do tamtych czasów, wcale przecież niełatwych. Z czasem, kiedy po studiach wróciłem na Podhale - zrozumiałem, że są wartości, które trzeba chronić i pielęgnować, gdyż przemijają bezpowrotnie. Tak przeminęło pasterskie życie w Tatrach. I choć po latach nikt nie dyskutuje z ideą powstania Tatrzańskiego Parku Narodowego, to nadal pokutuje głęboko zakorzenione poczucie krzywdy, wynikające z przyjętej metody przymusowego wykupu naszych własności i bezpardonowego rugowania z hal pasterzy i zwierząt – tworzących z tymi górami nierozerwalną całość.
Zafałszowano wtedy rzeczywistość udowadniając, że obecność owiec i krów degraduje tatrzańską przyrodę. Szybko jednak okazało się, że właśnie brak tych zwierząt, „naturalnych kosiarek”, stanowi dla gór duży problem. Zaczęły ginąć niektóre rośliny wypierane przez prymitywne chwasty. Lawiny zaczęły się pojawiać w miejscach, w których nigdy nie schodziły. Ślizgały się one po suchej niewypasionej „ psiorce”, czyli prymitywnej twardej trawie, która zaczęła królować na opustoszałych halach. Potrzeba było wielu lat walki o powrót w Tatry pasterzy, który okazał się częściowo możliwy w postaci tzw. wypasu kulturowego.
Wychodzenie na Kopieniec było praktykowane w naszych rodzinach od wielu lat - przybierając przeważnie formę wyprawy „na borówki” połączonej z odwiedzinami hali i szałasów. Była to swoista demonstracja, świadome łamanie obowiązującego zakazu – bo przecież „chodziliśmy zbierać na swoim”. Powstanie „NSZZ Solidarność” przywróciło nadzieję na odzyskanie własności i powrót w góry. Miało miejsce symboliczne koszenie Kopieńca, aby pokazać - że nadal uważamy tę halę za swoją - pamiętając, że większość rodzin nigdy nie pogodziła się z wywłaszczeniem.
Do zorganizowania symbolicznego wyjścia na Kopieniec wszystkich rodzin potrzeba było impulsu. Takim impulsem dla mnie była rozmowa ze Stanisławem Galicą Mamcorzem podczas” Poroniańskiego Lata”. Opowiadając o Kopieńcu rozpłakał się wtedy mówiąc, że chciałby kiedyś wyjść tam i spotkać się ze wszystkimi przy tych szałasach. Podzieliłem się tym pomysłem z kuzynem Staszkiem Skupniem, a potem z księdzem Prałatem Franciszkiem Skupniem – naszym wujkiem, prosząc aby był opiekunem duchowym tych spotkań i na początku odprawił Mszę Świętą. Zaprosiliśmy też Dyrektora TPN Pawła Skawińskiego tłumacząc intencję tego spotkania. Jego obecność nadała spotkaniu rangi i charakteru rozmów dwustronnych – tym razem partnerskich. Mieliśmy okazję wyrazić wtedy troskę o to, aby hala mogła być przepasana, gdyż był to rok, kiedy baca Grulok zachorował i paść na Kopieniec nie poszedł. Zarośnięta polana budziła w ludziach smutek i pogłębiała żal za tym, co przeminęło. Bardzo ważne dla szczerości naszych spotkań było spełnienie tego postulatu już w następnym roku.
Wytworzył się więc swoisty rytuał powitania Dyrektora i pracowników TPN - witając mówiłem półżartem - półserio, że przychodzimy na tę halę aby „pozierać jako gazdujecie na nasym”. Myślę, że był to moment kiedy u wielu ludzi zaczęło powoli następować pogodzenie się z tą sytuacją oraz uznanie nieodwracalności tego procesu. Wówczas zrodziła się w nas potrzeba zastąpienia żalu i tęsknoty - obowiązkiem odwiedzin Kopieńca i przekazywania pamięci o tym miejscu naszym dzieciom i wnukom. Odbudowało się również w naszych rodzinach poczucie wspólnoty opartej na pasterskiej historii tej polany. Wytworzyła się również sytuacja pewnego rodzaju nieformalnej, społecznej kontroli w stosunku do Tatrzańskiego Parku Narodowego, instytucji powołanej do opieki na tym miejscem – tak dla nas ważnym. Cenimy sobie, że Dyrekcja i pracownicy Parku nie odebrali tej inicjatywy negatywnie lecz zaakceptowali tę formułę budując tym samym nową jakość w kontaktach z tymi, którzy kiedyś zostali z tych miejsc usunięci siłą.
Wyrazem tego otwarcia i docenienia jest podjęcie się przez TPN wydania książki „Nasz Kopieniec”, która powstaje jako zbiór wiadomości, wspomnień, dokumentów i fotografii wielu ludzi którzy pamiętają tamte czasy. Powstanie również film który doskonale uzupełni książkę. Planowaliśmy książkę wydać na nasz jubileusz –jednak duża ilość zgromadzonego materiału wydłużyła naszą pracę. W tym wydawnictwie pokazujemy fragmenty gotowych artykułów – zachęcając jednocześnie do przekazania wspomnień, zdjęć i innych materiałów tych którzy tego do tej pory nie zrobili. Mamy nadzieję, że końcem roku książka będzie gotowa i zaprosimy Was na uroczystą promocję. Cieszymy się również z tego, że nasza inicjatywa znalazła następców – kolejny raz odbyło się w tym roku spotkanie w Olczysku zapoczątkowane przez Związek Podhalan i Radę Sołecką ze Suchego.
Nasz Jubileusz odbywa się w szczególnym roku, kiedy przez nasze Tatry przemierzył Karpacki Redyk – wspaniała, karkołomna inicjatywa mająca na celu zwrócenie uwagi na problem pasterstwa, tradycji, integracji środowisk i zbliżaniu ludzi związanych z hodowlą owiec. Redyk który wędrował przez Rumunię, Ukrainę, Polskę, Słowację i Czechy obfitował we wspaniałe spotkania i imprezy związane z pasterską kulturą został zauważony przez władze poszczególnych krajów, a nawet w Brukseli. Młody baca z Koniakowa Piotr Kohut wraz z dwoma juhasami z Rumunii i jednym z Ukrainy pokazali hart ducha oraz wielką miłość do wybranego sposobu życia. Rozpalili „Watrę” - przy której ludzie uwierzyli że pasterstwo może być jeszcze przyszłością naszych regionów. Starosta Tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski który był patronem Redyku pracuje już nad tym, aby to wydarzenie było początkiem dużego programu wspierania owczarstwa i rozwoju rynku produktów regionalnych.
Moi drodzy dziękuję za to, że kolejny raz możemy się spotkać na Kopieńcu. Wspomnimy także tych, którzy jak Ks. Prałat Franciszek Skupień ze względu na stan zdrowia do nas nie dołączą i serdecznie ich z tej Polany pozdrowimy. Spotkania na Kopieńcu stały się naszym obowiązkiem i tradycją - niech tak pozostanie.
Andrzej Skupień
Na zdjęciach w galerii poniżej - ubiegłoroczne spotkanie na Kamieńcu.
opr. s/
07.09.2013 | Czytano: 227
Jubileuszowe pasterskie spotkanie na Kopieńcu. "Spotkania te stały się naszym obowiązkiem i tradycją"
TATRY. "W imieniu wszystkich rodzin, które kiedyś gazdowały na Kopieńcu serdecznie zapraszamy na X pasterskie spotkanie na Kopieńcu" - pisze w imieniu organizatorów Andrzej Skupień. W niedzielę o godzinie 11.oo odprawiona zostanie uroczysta Msza św., po której rozpocznie się spotkanie przy szałasach, muzyka, śpiew i poczęstunek.
Komentarze
Reklama