Dwa przewoźne domki na lawecie, duży i mniejszy, skradzione z ulicy Sikorskiego, odnalazły się kolejno w Białym Dunajcu i Lubniu. - Było to możliwe przede wszystkim dzięki przyjaciołom, social mediom i wielu ludziom dobrej woli, którzy zaangażowali się w ich poszukiwania - mówił Tomasz Przygodzki, przedsiębiorca z Nowego Targu.
2 października późnym wieczorem nieznani sprawcy podjechali samochodem z hakiem na ulicę Sikorskiego w Nowym Targu, podpięli kolejno zaparkowane przy ulicy domy na przyczepie i odjechali - najpierw mniejszym, który zawieźli do Białego Dunajca i ukryli przy rzece w rejonie ulicy Gliczarowskiej, potem dużym, którym zajechali do Lubnia i schowali w rejonie boiska sportowego. O kradzieży została poinformowana nowotarska Policja, ale właściciel nie stał z założonymi rękami, poruszył niebo i ziemię, by namierzyć złodziei i odzyskać swoją własność. O kradzieży szybko zrobiło się głośno.
Posty informujące o kradzieży i poszukiwaniach domków na przyczepach udostępniło na Facebooku kilkaset osób. Przydomowe kamery, monitoring, kamery samochodowe - w dzisiejszych czasach nic się nie ukryje. Tak było i w tym przypadku. Właściciel mówi, że był mile zaskoczony szerokim odzewem, z jakim spotkały się poszukiwania przyczep i zaangażowaniem tak wielu osób. Ludzie dzwonili, wysyłali zdjęcia, filmiki. Efekty przyszły szybko. Najpierw odnalazła się mała, potem duża przyczepa. Właściciel wraz z Policją szybko ustalił samochód, który poruszali się sprawcy, a potem samych złodziei. Byli to pracownicy sąsiedniej budowy, mieszkańcy powiatu myślenickiego.
- Dziękuję wszystkim osobom, które zaangażowały się w poszukiwania. To budujące. Ta pomoc była dla mnie bardzo ważna - mówi szczęśliwy właściciel.
r/