Sobota, 21 grudnia | Imieniny: Tomasza, Piotra, Tomisława
04.04.2024 | Czytano: 409

„Nie zawsze ktoś popełnia błąd. Nie zawsze zdarza się tragedia. Ale obowiązkiem ludzi odpowiedzialnych jest wszystkie sprawy wyjaśniać i nie robić polityki na tragedii”

Na specjalnym briefingu prasowym wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar podsumował działania, które zostały podjęte w drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Odniósł się także do słów wypowiedzianych przez posłów Arkadiusza Mularczyka i Łukasza Kmity.

„Nie zawsze ktoś popełnia błąd. Nie zawsze zdarza się tragedia. Ale obowiązkiem ludzi odpowiedzialnych jest wszystkie sprawy wyjaśniać i nie robić polityki na tragedii”
– Tak mnie wychowano i tak nauczono, że w obliczu tragedii ludzkiej śmierci należy milczeć. Ale przerywam dziś to milczenie, by wobec stawianych zarzutów - raz jeszcze w sposób jasny, krótki i treściwy odnieść się do tragicznych wydarzeń drugiego dnia Świąt Wielkiejnocy w Małopolsce.  Odpowiadam jedynie w kontekście podległego mi urzędu; do zarzutów odnośnie własnej osoby przywykłem i nie robią one na mnie wrażenia – mówił podczas spotkania z mediami wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar.

Zgodnie z informacjami, potwierdzonymi już przez wszystkie służby, w Poniedziałek Wielkanocny w Małopolsce zginęło 14 osób, w tym: 9 osób w wypadkach komunikacyjnych i 5 na skutek tragicznych zdarzeń bezpośrednio w wyniku warunków atmosferycznych; 2 w powiecie tatrzańskim i 3 w powiecie nowotarskim

Ponieważ nie są ogólnie znane konkretne procedury, w oparciu o które Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysyła alerty, wyjaśniam: przyjętym ustaleniem jest,  że wiatr wiejący średnio powyżej 90 km/h, a w porywach powyżej 115 km/h, oznacza trzeci stopień ostrzeżenia i wówczas wysyłane są alerty. Nie jest to nowe ustalenie - tak to działało również przez całą kadencję Pana wojewody Łukasza Kmity i wcześniejszych wojewodów – mówi wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar.

Przypomnijmy, w drugim dniu świąt wiatr wiał średnio 30-50 km/h, w porywach 85 km/h przy pierwszy stopniu ostrzeżenia. W związku z powyższym alert nie został wysłany bezpośrednio przez RCB. O wysłanie alertu może wnioskować dany samorząd terytorialny szczebla powiatowego, może to zrobić również Wojewoda. Również Rządowe Centrum Bezpieczeństwa może wysyłać takie alerty samodzielnie, przy spełnieniu pewnych kryteriów. W tym dniu te kryteria na terenie Małopolski nie zostały spełnione i alert RCB został wysłany później, po godzinie 15.00.

 – Alert został wysłany po godz., 15-tej z dwóch powodów: po pierwsze z prognoz, które otrzymaliśmy, wynikało, że mogą pojawić się jeszcze dodatkowo gwałtowne burze, podniesione zostało ostrzeżenie o silnym wietrze dla 6 powiatów do stopnia 2, rodzące kolejne niebezpieczeństwa, po drugie – po informacjach o faktycznych zdarzeniach, do których dochodziło tego dnia na południu Małopolski, służby jeszcze raz analizowały  specyfikę tego wiatru, bo wydarzenia potwierdzały inny poziom zagrożeń niż to wynikało z wcześniejszych prognoz i modeli.  Biorąc to wszystko pod uwagę postanowiliśmy o alert mimo wszystko zawnioskować, do czego RCB się przychyliło i alert wysłało. To nie było wsteczne działanie, a wręcz przeciwnie – to było działanie do przodu. Ponieważ zobaczyliśmy jak tragiczne w skutkach są te podmuchy wiatru, zadziałaliśmy natychmiast – podsumował wojewoda Klęczar.

Wojewoda Krzysztof Jan Klęczar potwierdził również, że samorządy były informowane o możliwości wystąpienia niekorzystnego zjawiska meteorologicznego.

 – Już 31 marca, czyli dzień przed tym zdarzeniem, został przesłany stosowny komunikat m.in. do starosty tatrzańskiego z tą informacją, że będzie wiać 40 km/h, w porywach do 80 km/h. I to się potwierdziło. Niestety i w tym przypadku wiatr, który, jak twierdzą sami strażacy - nie był nadzwyczajnie silny - doprowadził do ludzkiej tragedii. Ponadto w tym czasie zostało wydanych jeszcze siedem ostrzeżeń meteorologicznych i jedno hydrologiczne. Wszystkie one trafiły do samorządów i nade wszystko trafiły do służb – do straży pożarnej, inspekcji wojewódzkich. Bo tak działa Centrum Zarządzania Kryzysowego i zadziałało również tym razem. Źle się o tym mówi, kiedy w tle mamy ludzką śmierć, ale ta śmierć nie została zawiniona przez zaniechania ze strony Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie – zapewnił Krzysztof Jan Klęczar.

Wojewoda małopolski odniósł się także do słów wypowiedzianych przez posłów Arkadiusza Mularczyka i Łukasza Kmity.

 – Pojawia się we mnie także osobisty żal, bo choć o pośle Mularczyku zbyt wiele dobrego się nie spodziewam, to jednak miałem przekonanie, że były wojewoda, dziś poseł Łukasz Kmita doskonale zna te procedury i doskonale zna kompetencje ludzi w obszarze zadań kryzysowych pracujących. Przecież to Ci sami pracownicy, którzy z nim pracowali, także i teraz przygotowywali materiały i reagowali na sytuację zagrożenia. Ubolewam, że w imię politycznego interesu można tak nisko upaść i uderzyć w ludzi, z którymi jeszcze kilka miesięcy temu się pracowało – podkreślił wojewoda Klęczar.

W materiale, który został opublikowany w mediach społecznościowych, powiedziano, że Urząd został zamknięty. To jest cyniczne kłamstwo. Na moje polecenie, zgodnie z procedurą, Urząd działał przy wzmożonej aktywności. W gotowości codziennie przez okres świąt pracował – dyrektor, bądź zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, jeden kierownik oddziału i jeden pracownik merytoryczny. To oni byli cały czas na miejscu i to właśnie z nimi miałem kontakt. Pracował Urząd, inspekcje i jednostki. Znacie mnie Państwo i wiecie, że lubię media i media społecznościowe też. Ale kiedy sytuacja jest poważna trzeba pracować, a nie wygłupiać się i robić polityczne „show”. To mnie odróżnia od Pana wojewody Kmity – mówił wojewoda małopolski.

Na zarzut niezwołanego Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, odpowiadam (i jestem w stanie udowodnić to również innymi narzędziami). Od momentu, kiedy wydarzyła się pierwsza z tych tragedii osobiście rozmawiałem z dyrektorem WBiZK, trzykrotnie komunikowałem się z oficerem dyżurnym PSP, na dyżurze był wtedy zastępca komendanta. Dwukrotnie rozmawiałem telefonicznie z komendantem wojewódzkim PSP, z wojewódzkim konsultantem ratownictwa medycznego, a także w międzyczasie z wiceprezesem Rady Ministrów, ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem w kwestii ewentualnej pomocy Wojsk Obrony Terytorialnej w usuwaniu skutków wichur, które szalały na szczytach gór w Tatrzańskim Parku Narodowym oraz dwukrotnie z ministrem Marcinem Kierwińskim w kwestii zadysponowania dalszej pomocy. Jeżeli to nie są działania, to ja się pytam, co nimi jest? Działaniem jest siedzenie przy stole? - pyta wojewoda Krzysztof Jan Klęczar.

Jak poinformowano na briefingu - na miejscu tragedii działają psycholodzy, którzy udzielili pomocy poszkodowanym. 

Wraz z wojewódzkim koordynatorem ratownictwa medycznego podjęliśmy decyzję, by skierować psychologów na teren tych zdarzeń, aby udzielili pomocy zarówno osobom poszkodowanym, jak i ratownikom, którzy w tej akcji uczestniczyli. Ponieważ zawsze śmierć dziecka – każda śmierć, ale śmierć dziecka w sposób szczególny – naraża ratowników i osoby funkcjonujące w służbie na traumatyczne przeżycia. Ja to wiem, bo sam jestem psychologiem i wiem, że nic nie drażni rodzin doświadczających tragedii i nie boli ich tak, jak robienie politycznej chucpy wokół ludzkiej śmierci. Dlatego nie było mojego briefingu, dlatego nie było mojej bezpośredniej obecności w terenie. Byli tam zadysponowani przeze mnie ludzie, lepiej ode mnie do tego przygotowani, którzy ze swoich obowiązków wywiązali się bardzo dobrze – zapewnił wojewoda małopolski i dodał:  – Nie zawsze ktoś popełnia błąd. Nie zawsze zdarza się tragedia. Ale obowiązkiem ludzi odpowiedzialnych jest wszystkie sprawy wyjaśniać i nie robić polityki na tragedii. Sytuacja, w której dwóch posłów, w tym jeden były wojewoda, staje przed mediami i machają zdjęciami z mojego prywatnego profilu w mediach społecznościowych, zdjęciami opublikowanymi przed tą tragedią z mojej prywatnej zagrody, jest absolutnie nie na miejscu. A to, że robił to, jednocześnie w swoich mediach publikując, jak robi kampanię wyborczą na odpuście Emaus, jest skrajnie cyniczne i o taki cynizm, ja Pana posła Kmity nie podejrzewałem. Cóż. Widzę, że emocje polityczne czasami odbierają nam zdrowy rozsądek – mówił wojewoda Krzysztof Jan Klęczar.
Na koniec wojewoda zapewnił, że wszystkie formalności zostały dopełnione. Podkreślił także, że sytuacja zmusza do przeanalizowania procedur.

 – Zarówno Wojewoda Małopolski, jak i Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie oraz Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, dopełniły wszelkich formalności i mówię to z czystym sumieniem. Niemniej ta sytuacja zmusza nas do tego, abyśmy raz jeszcze, wspólnie z Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej, wspólnie z Wydziałem Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, z Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego, przeanalizowali funkcjonujące procedury, czy można był zrobić coś więcej. W obliczu tej tragedii jeszcze raz rodzinom, bliskim, i wszystkim tym, których bliscy ucierpieli, składam najgłębsze wyrazy współczucia i mam głęboką nadzieję, że takie tragedie nie będą już naszego województwa doświadczać – zakończył wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar.
Źródło Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Partnerzy malopolskaonline.pl