Niedziela, 22 grudnia | Imieniny: Honoraty, Zenona, Franciszki
16.03.2023 | Czytano: 304

Punkt i linia a przestrzeń (zdjęcia)

10 marca w Galerii Sztuki Dwór Karwacjanów odbył się wernisaż wystawy malarstwa "Artefakty 22 - Punkt i linia a przestrzeń".

Punkt i linia a przestrzeń (zdjęcia)
Kuratorem wystawy jest Elżbieta Cieszyńska.
W wystawie udział biorą Bednarska Karolina, Cieszyńska Elżbieta, Duracz - Gil Iwona, Haba Marek, Kałamarz - Kucz Anna, Włodarczyk - Rułka Agnieszka i Zielińska - Krudysz Nina. Wystawę oglądać będzie można do 11 kwietnia.


"Im bardziej hieroglify artysty - a wszystkie sztuki plastyczne są hieroglifami - bliższe są wrażeniom zmysłowym czerpanym z natury, tym większy wysiłek wyobraźni je stworzył. Dla Pitagorasa najważniejszą praprzyczyną wszystkiego były liczby, a dokładniej jedno, określane w filozofii pitagorejskiej monadą. Z kolei z monady powstawała liczba dwa, czyli diada, która przekształcała się w kolejną liczbę. Z liczb powstawały linie, te z kolei tworzyły płaszczyzny, z których wykształcały się bryły. Według klasycznej geometrii euklidesowej punkt jest tym, co nie ma wymiarów, a odcinek tym, co możemy przedłużać w nieskończoną linię.
Punkt to zjawisko abstrakcyjne. Jest pierwszą myślą, która określa moment przejścia do dalszych działań. Stanowi też skład, budulec wszelkich elementów i zasad dotyczących przekazu wizualnego. Punkt przyjmuje różne formy - kropki, okręgu, koła, małego kwadratu czy trójkąta - wszystkiego, co posiada określony, rozpoznawalny środek. Można go zdefiniować przez jego położenie na płaszczyźnie, zwielokrotnić, tworząc nieskończony ciąg, a wówczas stanie się linią.
Linie mogą być rzeczywiste lub domyślne. W drugim przypadku stają się konturami formy, krawędziami jakiegoś elementu-plamy, granicami przedmiotu, mogą powstawać jako miejsce zetknięcia dwóch struktur. Przyjmując swą graficzną formę, linia może być prosta, przerywana, ciągła, może przebiegać po łuku, przybierać formę spirali lub fali. Linia w kompozycji może nadać jej określony komunikat - uwydatnić wybrany element, wprowadzić podział, porządek i hierarchię. Gdy zostanie narysowana ostro zatemperowanym ołówkiem, wówczas otrzymamy precyzyjny i dobitny przekaz, a gdy zostanie namalowana miękkim pędzlem, ten przekaz będzie płynny i łagodny. Linia cienka wyraża treści lekkie i umiarkowane, natomiast linia gruba znamionuje moc i siłę. Swoje znaczenie ma również położenie linii w kompozycji, jej przebieg - linia pozioma wzmocni układ spokojny, cichy i bierny, natomiast pionowa podkreśli aspiracje, energię i aktywność. „Człowiek od początku poruszał się na równinie, po poziomej płaszczyźnie. Z tego powodu jego zdolność postrzegania zorientowana została na szerokość pola widzenia”. Wszelkie linie skośne, diagonalne i przecinające się uaktywnią wrażenie napięcia, przydadzą kompozycji wrażenia dynamiki i ruchu. Poprzez zmienną grubość mogą też wykreować przestrzenność, a przez modelunek kreskowy wprowadzić głębię. Tak się dzieje w sztukach graficznych: „…linie czarne wydobywają zarówno różnicę między tłem a postacią, jak i stopniowanie cienia, czym operują wszystkie techniki graficzne”.
Dla Wassilego Kandinsky’ego punkt jest zaczątkiem czegoś nowego, najbardziej powściągliwym elementem symbolizującym ciszę i milczenie. Punkt z łatwością staje się kropką, kołem czy małym elementem posiadającym swój kształt. Natomiast linia „…powstaje z ruchu przez zniszczenie bezwładności punktu, absolutnego stanu jego spoczynku”, jest śladem poruszania się tegoż punktu i jego największym przeciwieństwem. Teorie percepcji, spisane przez Władysława Strzemińskiego pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku, poprzedzone zostały malowanymi przez niego pejzażami „odpoczynkowymi”. Zawarte w nich formy biomorficzne przenikają się z płynną linią konturową. W serii Powidoki te biomorficzne linie przecięte zostały dodatkowo ostrą linią podziału pionowego. Dla Strzemińskiego to kontur, który”…jest najprostszym, chronologicznie najwcześniejszym środkiem wyrazu ludzkiej świadomości wzrokowej” i dotyczy początków kształtowania się świadomości widzenia. W dalszym etapie ewolucji powstaje rysunek linearny wypełniający zewnętrzny kontur, czyli „kontur w konturze”. A stąd już krok do geometryzacji, schematyzacji i pojawienia się ornamentu.
Kandinsky jako teoretyk i Strzemiński, zarówno jako teoretyk, jak i pedagog, wywarli wielki wpływ na Stanisława Fijałkowskiego. Zagłębienie się w pisma Kandinsky’ego podczas ich przekładu na język polski oraz eksploracja wykładni teoretycznej profesora Władysława Strzemińskiego zaowocowały u Fijałkowskiego harmonizacją własnej ekspresji i emocjonalności z ogólnymi treściami intelektualnymi. Powstała całość niezwykle ascetyczna, jednak pełna subtelnego napięcia. Dzięki skromnym środkom plastycznym mocno przemawia do wrażliwego widza. Bo cóż tu mamy? - formę ledwie zarysowaną, otwartą i niedopowiedzianą, do tego jednolite, jasne tło, łagodne, płynne kształty, powtarzalność układów i rytmiczną kompozycję. Stanisław Fijałkowski uważał, że dzieło samo w sobie oraz poszczególne elementy, które się na nie składają, mają podwójną naturę: materialną i transcendentną. Patrząc na obraz, widzimy



„…linie, punkty, a także formy, [które] są tym, czym są: formami geometrycznymi ułożonymi horyzontalnie, wertykalnie czy po skosie, wyznaczającymi płaszczyzny trójkątne, trapezowe lub prostokątne (…). Następnie jednak odczytywanie pracy to także ujawnienie niematerialnego,„drugiego” życia poszczególnych form."

Fenomen dzieł Fijałkowskiego polega na umiejętnym wyważeniu wszystkich - zarówno materialnych, jak i niematerialnych - elementów składających się na kompozycję. Podobna zasada przejawia się w pracach Jana Tarasina. Wychodząc od martwej natury i dominacji konkretnego przedmiotu, artysta ten doszedł do oryginalnego języka plastycznego. Świadomie wypracował własny alfabet. Stworzył indywidualny zbiór znaków abstrakcyjnych, znaków-hieroglifów mających ze sobą silny związek. Trudno odczytywać ich znaczenie dosłownie, ale mimo to mają one moc przekazu symbolicznego i oddziaływania poza intelektualnego. Kompozycje Tarasina tworzą system, w którym następuje niezwykła kondensacja zgromadzonych elementów. Równocześnie odczuwamy, że autor nie tylko panuje nad tym przedstawieniem, ale i jest jego doskonałym reżyserem.
Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że powyższe rozważania są zaledwie wstępem do rozległego i fascynującego tematu, jakim jest relacja podstawowych elementów kompozycji malarskiej, czy też graficznej, w stosunku do płaszczyzny dzieła, wymieniam tu czterech artystów, którym nieobce były zagadnienia teoretyczne i intelektualne związane z percepcją sztuk plastycznych.
Do kuratorskiego projektu Artefakty 22, realizowanego od wielu lat przez przemyską Galerię Sztuki Współczesnej, zdecydowałam się zaprosić artystów, którzy w taki, czy inny sposób, posługują się obrazowaniem wywodzącym się od prostych, nierzadko geometrycznych elementów. Przede wszystkim miałam tu na myśli punkt i linię. Jednakże kreacje zaproszonych artystów wykraczają poza te elementy, poza płaszczyznę, wchodząc w iluzoryczną przestrzeń trzeciego wymiaru,często rozumianego nie tylko jako wymiar wizualny, ale również duchowy, a nawet transcendentny.

Karolina Bednarska swoje abstrakcyjne kompozycje buduje wielowarstwowo. Robi to tak, by widz miał tego świadomość. Zachowuje skrawki prześwitujących elementów, częściowo przykrywa je następnymi, ukrywa, ale niezbyt skrupulatnie. Tak jakby cały czas chciała zachować jakiś tajemny kontakt z tym pierwszym elementem, pierwotnym znakiem położonym na podłożu. Znaki te nawarstwiają się i piętrzą, niektóre nikną, przygasają, inne przeciwnie, zyskują szczególny blask. Artystka pozostawia odbiorcy pewne tropy, może czasem mylące i niejednoznaczne, jednak przecież nie ma tu gotowych odpowiedzi. Widz podążając za zmiennym duktem punktów, linii i plam nie może być pewny dokąd go on prowadzi. Jak się wydaje, jedyne czego może być pewny, to nieustanna zmiana. Jednak cały ten wszechświat malarski, jaki artystka zawiera w swoich dziełach, zdaje się pamiętać o swoim Początku, o tym stanie - jak poetycko pisze Karolina Bednarska - zanim nastąpiły inne rzeczy.
Iwona Duracz-Gil w swoim malarstwie odwołuje się przede wszystkim do krajobrazu. Są to konkretne miejsca, zapisane gdzieś w pamięci: Pejzaż z drzewem, Ciche miejsca, Pamięcią przywołane. To reminiscencje przeszłości, odwołania do konkretnych jej punktów, chęć przywołania i odtworzenia wrażeń związanych z przeżyciem i kontemplacją natury. Jednak sposób obrazowania, jakim się posługuje, daleki jest od zapędów mimetycznych. Mamy tu do czynienia ze strukturą pozbawioną wszelkich cech ilustracyjności. Mimo to, nawet gdybyśmy nie znali tytułów, które jednoznacznie identyfikują dzieło, nie mamy wątpliwości, co do tego, że obcujemy z pejzażem. W tym wypadku jest to próba przekazania idei krajobrazu, jako takiego. Artystka dąży do wypracowania uogólnionego, wyabstrahowanego wycinku natury. Rytmiczne układy linii równoległych, prostych, falistych lub diagonalnych, podziały płaszczyzny, czy rozkład barwnych plam, wskazują nawiązania do horyzontu i rozległego widoku tworzącego nową, strukturalną przestrzeń. Konstrukcja tak utworzona zdradza cechy pewnej surowości, wręcz ascetyzmu. Ale wiele wyjaśnia tu nawiązanie autorki do Villa dei Misteri Jerzego Nowosielskiego i jej fascynacja wczesnym Renesansem.
Marek Haba to malarz, który bardzo swobodnie posługuje się materią malarską. Wypełnia nią płaszczyznę podobrazia, miesza, formuje i rozdziela na części. Jedną z nich, wraz całym bogactwem faktur i wszelkich niuansów, odsuwa w mrok. Drugą natomiast, również zachowując jej wszelkie walory fakturalne, wystawia na działanie światła. Pomiędzy tymi dwiema sferami rodzi się krawędź - granica zetknięcia dwóch światów. Każdy z tych światów zawiera w sobie pierwiastek drugiego, cień lub przebłysk przeciwstawnej materii. Miejsce ich zetknięcia, ten swego rodzaju uskok o geometrycznym, ostrym przebiegu, tworzy intrygującą, nieoczywistą linię. Taką linię, która nie łączy, a rozdziela. Podział ten wydaje się kategoryczny, nieodwołalny i bolesny. Jednak w niektórych pracach Marka Haby nieoczekiwanie pojawia się element linii o całkowicie innym, zaskakującym charakterze. To biała linia łagodnie zaczepiona na krawędzi tych dwóch wewnętrznych światów. Jawi się czymś obcym i tajemniczym, niczym monolit w Odysei Kosmicznej. Jest jak lina przerzucona z innej rzeczywistości, z kolejnego, być może lepszego świata.
Anna Kałamarz-Kucz uwielbia mocne oraz czyste plamy barwne. Choć potrafi również odnaleźć w tej ferii całe gamy subtelnych, „powidokowych” przejść. W jej pracach dominują geometryczne, op-artowskie układy linii i punktów tworzących mieniące się w oczach kompozycje. Artystka bada i analizuje relacje pomiędzy poszczególnymi elementami dzieła a jego całością. Działania takie można nazwać swego rodzaju grą z widzem i jego zdolnościami percepcji. Wychodząc od prostych elementów kompozycji,autorka doprowadza nas w pewnym momencie,do przestrzeni o trzech wymiarach i uporządkowanej, niemal matematycznej strukturze. Obraz całości może się tu zmieniać zależnie od przyjętej przez widza perspektywy. Podobnie, jak to robił Victor Vasarely w latach 60. ubiegłego wieku - artystka tworzy i rozwija koncepcję alfabetu plastycznego opartego na ograniczeniu się do wielokrotnego powtarzania jednego tylko elementu, by dzięki odpowiedniej konfiguracji uzyskać iluzyjną, trójwymiarową strukturę. Wyróżniającym elementem, tak konstruowanych obrazów Anny Kałamarz-Kucz, jest światło i ruch.
Agnieszka Włodarczyk-Rułka bardzo wnikliwie i wrażliwie analizuje swoją malarską rzeczywistość. Otacza się formami wyjętymi wprost z natury. Ziarenka piasku przesypujące się pomiędzy palcami, niby w ruchu, a jednak same w sobie statyczne, nieruchome i bezwymiarowe niczym punkt zawieszony w próżni. Muszle, ryby i wszelkie drobne formy organiczne to wciąż punkty w świecie artystki, nad którymi pochyla się z czułością. To punkty wyjścia do dalszych rozważań i zadziwienia cudem stworzenia. Bo to nie tylko najdrobniejsze ziarenko, ale przecież cały stworzony świat, cała Księga Rodzaju - Słowo o prapoczątku wszystkiego. Muszla z morza Agnieszki Włodarczyk-Rułki to niezwykłe ujęcie przestrzenności punktu zanurzonego w białej, dziewiczej przestrzeni. Artystka rozważa stworzenie, to jak Bóg powołał do życia nie tylko świat, ale przede wszystkim mężczyznę i kobietę. Do tego nie możemy zapomnieć o warstwie plastycznej - ograniczonej,szlachetnej kolorystyce, miękkiej, świadomie kładzionej linii i plamie, tworzącej niezwykle urzekającą estetycznie całość. To wszystko wraz z duchowością, kobiecością i umiłowaniem natury, to żywa tkanka twórczości Agnieszki Włodarczyk-Rułki.
Nina Zielińska-Krudysz tworzy, jak sama to określiła powołując się na słowa Kandinsky’ego, „uzewnętrzniając treści wewnętrzne”. Ta wewnętrzna konieczność nakazująca artyście wydobycie światów, jakie w sobie nosi, powoduje silne naładowanie emocjonalne przekazu. Jednak w przypadku Niny Zielińskiej-Krudysz, przekaz ten jest dozowany i tonowany. Artystka nie pozwala sobie na gwałtowny wybuch. Swoje emocje filtruje i estetyzuje, każdemu elementowi nadając rangę artystycznego przeżycia. W ten sposób niejako tworzy kolejne byty - całkowicie osobne i w sobie zamknięte. Przestrzeń obrazu buduje warstwowo, rozkładając tak powstałe elementy na różnych poziomach. Nie ma w tym jednak wartościowania. Patrząc na tak zorganizowaną przestrzeń obrazu, mamy świadomość, że wszystkie jego części składowe są równie ważne. To, że któryś z nich w pewnym momencie zdaje się dominować, jest wyrazem sprzyjających okoliczności. W innym czasie, gdy powrócimy do dzieła, okaże się, że kolejny z jego elementów wybija się na swoją niezależność. I to on staje się gwiazdą tego swoistego spektaklu. Wszystko to oczywiście dzieje się w oku widza i filtrowane jest przez jego wrażliwość. Autorka zaś z wielkim taktem i kulturą plastyczną dostarcza niezbędnego „tworzywa”.
Elżbieta Cieszyńska


Elżbieta Cieszyńska - Doktor sztuk plastycznych, grafik, wykładowca akademicki, kurator wystaw. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie na WydzialeG rafiki. Pracę dyplomową,uhonorowaną Medalem Rektora ASP, obroniła w pracowni miedziorytu pod kierunkiem prof. Stanisława Wejmana. Ukończyła również Podyplomowe Studia Pedagogiczne w Państwowej Wyższej Szkole Techniczno-Ekonomicznej w Jarosławiu. Pracę doktorską obroniła na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, promotorem pracy była prof. Alicja Snoch-Pawłowska.

Zrealizowała blisko 30 wystaw indywidualnych, uczestniczyła w wielu międzynarodowych projektach artystycznych. Kilkukrotnie była stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Wojewody Podkarpackiego i Prezydenta Miasta Przemyśla. W 2011 została odznaczona orderem honorowym „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. W 2021 otrzymała Nagrodę Marszałka Województwa Podkarpackiego na Międzynarodowym Triennale Malarstwa Regionu Karpat - Srebrny Czworokąt oraz wyróżnienie honorowe w konkursie Nagroda Artystyczna im. Mariana Strońskiego.
Zajmuje się grafiką warsztatową i projektową oraz malarstwem i rysunkiem. Jest kuratorem wystaw w Galerii Zamek i Galerii Baszta w Przemyskim Centrum Kultury i Nauki ZAMEK oraz członkiem redakcji miesięcznika „Nasz Przemyśl”. Pracuje na stanowisku adiunkta w Państwowej Akademii Nauk Stosowanych w Przemyślu na kierunku Projektowanie Graficzne.


zdjęcia Barbara Zasowska
Źródło muzeum.gorlice.pl

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Partnerzy malopolskaonline.pl