Żartobliwe stwierdzenie szefowej Jatek wcale nie było takie dalekie od prawdy. Jerzy Olbrychtowicz swoje "rzeźby świetlne" zaczął prezentować na początku lat 80. ub. wieku. Wielki pokaz zorganizowany został w nowojorskim Planetarium. Wtedy i teraz, po 30 latach, w nowotarskiej galerii prezentacji towarzyszyły kompozycje brazylijskiej artystki Jocy de Oliviera. Jak mówi Jerzy Olbrychtowicz - to była przygoda życiowa.
Wrócił do projektu po latach. Wcześniej pokazy rzeźb świetlnych w USA realizował wraz z żona Teresą (również artystką). Teraz prezentacje przygotowuje z córka Marią, studentką II roku krakowskiej ASP.
Opisać "rzeźby świetlne" to jak próba opisania pokazu sztucznych ogni. Trudne zadanie. Można pisać o propagacji fal, interferencji, amplitudach i drganiach, wzmocnieniach i wygaszaniach, nakładaniu się form, tworzeniu obrazu trójwymiarowego dzięki wykorzystaniu jako swoistej soczewki - wielkiego sześcianu z nici. Ale to suche pojęcia i nie oddadzą wrażenia, jakie mają obserwatorzy prezentacji.
Piątkowe spotkanie w Jatkach w ramach cyklu "Mam Wam coś do powiedzenia" było podsumowaniem obchodów 21. rocznicy utworzenia nowotarskiej galerii.
s/ zdj. Michał Adamowski
12.10.2012 | Czytano: 155
"Rzeźby świetlne" w nowotarskich Jatkach (zdjęcia)
NOWY TARG. Trzydzieści lat temu nikt nie myślał o technice 3D, czy hologramach. A jednak Jerzy Olbrychtowicz już tworzył takie kompozycje przestrzenne, oparte na wielofalowym obrazie interferencyjnym. - Bo Jurek był pierwszy - mówiła podczas spotkania w Galerii Jatki Anna Dziubas.
Komentarze
Reklama