Sobota, 21 grudnia | Imieniny: Tomasza, Piotra, Tomisława
19.11.2018 | Czytano: 237

Protest przeciwko podwyżkom cen biletów w Krakowie

Klub radnych Kraków dla Mieszkańców protestuje przeciwko rozważanym przez urzędników podwyżkom cen biletów na tramwaje i autobusy. Łukasz Gibała zwraca uwagę, że w związku z planami likwidacji biletów miesięcznych na jedną i dwie linie, podwyżka może wynieść nawet 90 proc.

Przypomnijmy, że urzędnicy proponują podwyższenie opłaty za bilet jednoprzejazdowy z 3,8 do 4 zł, zlikwidować bilet 20-minutowy za 2,8 zł oraz zlikwidować miesięczne bilety na jedną i dwie linie. Do korzystania z tramwajów i autobusów ma zachęcić natomiast zmniejszenie opłaty z 72 do 65 zł za bilet miesięczny na wszystkie linie dla posiadaczy Karty Krakowskiej (dla osób płacących podatki w stolicy Małopolski).
Wielu mieszkańców podkreśla jednak, że obecnie kupuje bilety miesięczne na codzienne dojazdy do pracy jedną albo dwoma liniami - na Kartę Krakowską odpowiednio za 37 albo 52 zł. A po zmianach byliby zmuszeni kupować bilet sieciowy za 65 zł, co i tak oznacza większe wydatki.

Likwidację biletów na jedną i dwie linie jeszcze bardziej odczułyby osoby, które dojeżdżają autobusem spoza granic Krakowa w ramach biletu aglomeracyjnego. Zostałby im bilet sieciowy za 123 zł z Kartą Krakowską oraz 140 zł bez niej. Wielu z nich zwraca więc uwagę, że w takiej sytuacji lepiej skorzystać z auta. A przecież prezydent, urzędnicy i radni powtarzają, że chcą ograniczyć liczbę samochodów wjeżdżających do Krakowa.

Radni Krakowa dla Mieszkańców podkreślają również, że planowana „reforma” dotknie mocno osoby dojeżdżające do Krakowa z sąsiednich gmin. Dzisiaj mogą one korzystać z biletów miesięcznych aglomeracyjnych na jedną linię (70 zł) lub na dwie linie (78 zł). Likwidacja takich miesięcznych zmusi ich do kupowania biletu sieciowego za 140 zł, czyli dwukrotnie droższego.

W ostatniej kampanii kandydaci komitetu Gibały z nim na czele postulowali całkowite zwolnienie z opłat za bilety MPK osób płacących podatki w Krakowie – wzorem stolicy Estonii, gdzie takie rozwiązanie nie tylko nie uszczupliło miejskiego budżetu, a wręcz przeciwnie – wzrost wpływów z podatku dochodowego wyraźnie przekroczył tam ubytek wpływów z biletów. W swoim programie wyborczym Łukasz Gibała mocno przekonywał do tego, że władze miasta powinny stosować jak najwięcej zachęt do korzystania z komunikacji publicznej zamiast własnego auta.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Partnerzy malopolskaonline.pl