Okazało się, że pasażer jest nie tylko nieprzytomny, ale też nie można wyczuć jego tętna. Akcja reanimacyjna była błyskawiczna – podpięcie defibrylatora, sztuczne oddychanie. Równocześnie trzeba było wezwać pogotowie i powiadomić wszystkie służby o tym, że pociąg nie może opuścić peronu. Mimo, że nikt się tego nie spodziewał – wszystko działało jak w zegarku.
- To nie była pierwsza akcja ratownicza w moim życiu, bo od lat działam też w Ochotniczej Straży Pożarnej, ale stres był ogromny. Na szczęście pociągi Kolei Małopolskich są wyposażone w defibrylatory, które krok po kroku pokazują, co należy zrobić. Z pomocą takiego urządzenia każdy może uratować komuś życie – dodaje Kamil Biernat, sprzedawca biletów.
Kilkuminutowa walka o życie pasażera zakończyła się zwycięstwem – serce pasażera zaczęło bić. Kiedy parę chwil później mężczyzną zajęli się już ratownicy pogotowia, największe zagrożenie minęło.
opr.s/