Ks. Mateusz został uprowadzony przez rebeliantów w nocy z 12 na 13 października z misji w Baboua w Republice Środkowoafrykańskiej, ok. 50 km od granicy z Kamerunem. Następnie został wywieziony w stronę granicy z Kamerunem. Polski ksiądz przez sześć tygodni był więziony przez rebeliantów z grupy generała Miskine. Porywacze od początku nie byli zainteresowani okupem, ale chcieli go wymienić na swego przywódcę trzymanego w więzieniu. Ich żądania spełniono.
- Ks. Mateusz przez całą niedzielę dawał świadectwo o swojej pracy misyjnej w Afryce i o porwaniu. Mówił: "Bóg mnie nie zostawił. On cały czas ze mną był. Czynił ciągle jakieś cuda. Mogłem modlić się ze współwięźniami. Pozwolił, że wybaczyłem oprawcom. Podziękował za modlitwę o jego uwolnienie i zapewnił, że wraca do swoich parafian w Republice Środkowoafrykańskiej" - relacjonuje ks. Arkadiusz Zych z parafii św. Marii Magdaleny w Poroninie.
opr.s/
Reklama