Czwartek, 28 marca | Imieniny: Anieli, Renaty, Kastora
24.04.2017 | Czytano: 356

Wyrok w sprawie zabójstwa w Nowym Targu: 25 lat więzienia dla mordercy Michała Marka

W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu zapadł wyrok w sprawie głośnego zabójstwa 25-letniego Michała Marka z Nowego Targu w listopadzie 2015 r. Główny oskarżony 24-letni nowotarżanin Michał M. został skazany na 25 lat więzienia.

Sąd zdecydował, że Michał M. będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 20 latach odsiadki. Skazany za morderstwo nowotarżanin będzie musiał zapłacić zadośćuczynienie finansowe na rzecz trójki najbliższych krewnych Michała Marka po 100 tys. zł.

Orzeczono też kary dla nowotarżan współoskarżonych o pomoc w ukrywaniu zwłok, poplecznictwo i zacieranie śladów morderstwa. Dostali kary od 8 miesięcy do 1 roku bezwzględnego więzienia.

Bartłomiej B. został skazany na okres 8 miesięcy więzienia, Andrzej F. - 1 roku, Adrian S. - 1 roku, Justyna S. - 8 miesięcy, a Mateusz S. - 1 roku. Zabójca Michał M. dostał wyrok 25 lat więzienia.

Sędzia Jerzy Bogacz mówił uzasadniając wyroki, że nie można stawiać znaku równości między mordercą a jego pomocnikami. Odniósł się w tej sposób do komentarzy, które pojawiały się m.in. na Podhale24.pl, w którym nasi czytelnicy nawoływali do zastosowania surowych kar wobec współoskarżonych. Przypomniał, że w przypadku przestępstw, które popełnili, maksymalne zagrożenie karą wynosiło 5 lat.

Sąd w ich przypadku znalazł zarówno okoliczności łagodzące, jak i obciążające. Za okoliczność łagodzącą uznał fakt, że przez pewien czas cała piątka rzeczywiście była zastraszona przez zabójcę, który groził śmiercią każdemu, kto odmówił mu pomocy w zatarciu śladów i ukryciu zwłok. - Kiedy oskarżony zachowywał kontrolę nad nimi, mogli się obawiać, że również ich zabije. W końcu widzieli na własne oczy, że zabija ich kolegę - wyjaśniał sędzia. - To nie jest tak, że oni chcieli pomagać zabójcy. Oni zostali do tego najprawdopodobniej zmuszeni. To ich nie usprawiedliwia, ale obniża stopień ich winy. Gdyby nie to, kary byłyby surowsze.

- Ale każdy z nich miał tego dnia moment, kiedy np. Michał M. wyszedł, gdy nie był pod jego kontrolą. Mógł wtedy powiadomić o wszystkim policję i byłoby, można by rzec, po problemie - dodał sędzia Bogacz. - Przyznali się do tego dopiero, gdy Michał M. przyznał się do zabójstwa. Gdyby tego nie zrobił, to ta sprawa mogłaby nigdy nie wyjść na jaw.

Biorąc pod uwagę te fakty, z jednej strony sąd łagodnie potratował współoskarżonych, wymierzając ich kary z "dolnej półki", czyli nie 3 lub 5 lat więzienia, ale 8 miesięcy lub maksymalnie 1 rok. Ale z drugiej strony kary są surowe, bo wyroki nie są w zawieszeniu, co oznacza, że jeśli wyrok się uprawomocni, wszyscy pójdą do więzienia. - Sąd uważa, że byłyby podstawy do warunkowego umorzenia kar gdyby nie fakt, że chodzi tu o przypadek bardzo wysokiego stopnia szkodliwości czynu. Sąd powinien dać też sygnał społeczeństwu, że tolerować takiego działania -dodał.

Podczas poprzedniej rozprawy obrońcy pozostałych oskarżonych, którzy odpowiadali za pomoc w ukrywaniu zwłok, zacieranie śladów i nie poinformowanie o przestępstwie, podkreślali, że ich klienci przyznali się do popełnionych czynów. Mówili, że do dziś przeżywają oni traumę i szok, jakich doznali w związku z okolicznościami zabójstwa Michała Marka. - Ofiarami oskarżonego są też pozostali oskarżeni w tej sprawie – mówił jeden mecenasów, przypominając, że Michał M. groził śmiercią wszystkim świadkom zabójstwa. - Oni zachowywali się tak ze strachu przed groźbami Michała M., które budziły u nich realną obawę spełnienia. W końcu groził im człowiek, który przed chwilą kogoś zabił – przekonywał. - Oni to wszystko robili pod groźbą śmierci ze strony oskarżonego. Dlatego można uznać, że działali w stanie wyższej konieczności.

Wyrok nie jest prawomocny. Oskarżonym przysługuje apelacja.

Do zabójstwa Michała Marka doszło w jednym z mieszkań przy Alejach Tysiąclecia w listopadzie 2015 r., podczas towarzyskiej imprezy. 25-letni nowotarżanin zginął od trzech ciosów nożem w klatkę piersiową i głowę, które zadał mu Michał M. W czasie procesu nie wyjaśniło się, z jakich powodów to zrobił. Następnie, wspólnie z innymi uczestnikami imprezy, morderca w skrzyni wyniósł ciało z mieszkania, wywiózł samochodem na Kokoszków i zakopał w lasku.

Przez wiele tygodni bliscy i znajomi Michała szukali go, będąc przekonani, że zaginął. Zabójstwo wyszło na jaw w styczniu. Podczas zatrzymania przez policję w innej sprawie, 23-letni wówczas Michał M. sam z siebie przyznał się do dokonania zbrodni i ujawnił miejsce ukrycia zwłok.

r/ zdj. M. Adamowski

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Partnerzy malopolskaonline.pl